W podążaniu do celu
Bohater pięknej baśni o Sobótkowej Górze podążał z wyjątkową wytrwałością na szczyt niezwykłej góry. Jego celem było dotarcie na nią i zaczerpnięcie wody ze życiodajnego źródła, które znajdowało się na jej szczycie. Kilka kropli tej cudownej wody mogło przywrócić zdrowie jego umierającej matce. Podjął się tego zadania dopiero wówczas, gdy jego dawaj, starsi i mądrzejsi” bracia zaginęli usiłując dotrzeć na szczyt góry. Nikt nie wierzył, że to właśnie jemu uda się wykonać tak trudne zadanie. Wszak był biednym i najmniej udanym synem umierającej kobiety. A on, może nie posiadał wielkiego umysłu, tak jak jego bracia, ale za to miał otwarte serce, pełne miłości.
To miłość do ukochanej matki dodawała mu sił i odwagi w podążaniu do wyznaczonego celu. Dotarcie do niego nie było łatwe i proste. Podczas wspinania się na szczyt góry nie wolno mu było ani na moment odwrócić się za siebie, ponieważ natychmiast zamieniłby się w głaz, kamień. Taki los spotkał wcześniej jego braci i wielu innych śmiałków. Na naszego bohatera czekały zdradliwe pułapki. Raz były to groźne i przerażające krzyki, dochodzące za jego pleców, straszące, że go zniszczą. Innym razem był to szyderczy i kpiący, pełen drwiny śmiech. Następnie płonące chaszcze, przez które musiał przejść, aby nie zboczyć z drogi. Jeszcze innym razem zapadające się bagna. A kiedy był już blisko szczytu pojawiły się piękne, olśniewającej urody kobiety, które chciałyby został z nimi i obiecywały mu cudowną rozkosz.
Nie uległ im. Szedł dalej. Przed nim pojawiła się ostatnia pułapka. Była nią skrzynia pełna złota i drogich klejnotów. Obok niej stał mały człowieczek, który nęcił go tym bogactwem. Ofiarował mu ją w zamian za rezygnację z dalszej wędrówki. Również i ta przynęta nie zadziałała. Nasz bohater resztkami sił dotarł na szczyt Sobótkowej Góry Tam czekało na niego cudowne źródło. Spragniony napił się z niego wody i w jednej chwili jego ciało stało się piękne i młode. Znikły wszystkie rany, poparzenia i zadrapania, jakich doznał wędrując na górę. To była dodatkowa i nieoczekiwana nagroda za jego wytrwałość i odwagę. Nasz bohater oczywiście przywrócił zdrowie ukochanej matce, dostarczając jej cudowną wodę, a także odczarował swoich braci i innych śmiałków.
Nie jeden z nas ma swój wymarzony cel, do którego z uporem podąża, tak jak nasz bohater. Tak, jak on, zmagamy się ze swoimi słabościami, ograniczeniami, przeszkodami. Po drodze spotykamy różne pułapki, zastawione na nas przynęty. Bywa, że zostajemy sami w podążaniu do naszego celu, bo nikt już nie wierzy, że uda się nam do niego dotrzeć. My jednak podążamy, tak jak wojownik światła Coelha i kiedy „najmniej się spodziewamy otwierają się przed nami nowe możliwości” i osiągamy nasz upragniony cel, naszą ziemię obiecaną. Dodatkową nagrodą w tym podążaniu do celu, a może najważniejszą, jest odkrycie w sobie ogromnej MOCY, która pozwoliła nam dotrzeć na szczyt naszej góry.