Artykuły

Przestań być żebrakiem i wypłyń na morze obfitości…

Słowa te kieruję nie tylko do mew, rybitw łabędzi, które przed chwilą spotkałam na nadmorskiej, listopadowej plaży – ale do nas, do ludzi. Gdy dziś weszłam na plażę, ptaki te siedziały tuż przy wejściu i czekały, aż wyciągnę resztki jedzenia, aby im je dać.

Były zawiedzione, że nic im nie przyniosłam, że nic im nie daję. Miały jeszcze nadzieję, że może za chwilę, wyciągnę z kieszeni coś smakowitego dla nich. Obserwowały mnie czujnie. Każdy mój ruch ręki budził w nich poruszenie i gotowe były natychmiast biec, frunąć po smakowite kąski. Przyglądałam się im dłuższy czas. Zauważyłam, że są apatyczne, smutne, ociężałe i bezwolne. Budziły się z tego stanu dopiero wtedy, gdy pojawiał się nowy człowiek na plaży, a już największą aktywność manifestowały, kiedy on rzucał im kawałki jedzenia. Porywały się wówczas do lotu, wydawały krzykliwe, wrzaskliwe głosy, odganiając inne ptaki od smakowitych kąsków. Miały wtedy dużo w sobie agresji, złości, pazerności, chciwości.

Bały się, że ktoś może ich ubiec i nie „załapią się” na upragniony kąsek, a o ile „załapały się”, to uciekały pospiesznie, chroniąc się przed atakami innych ptaków, którym nie udało się uchwycić zdobyczy. Kiedy obserwowałam to misterium, ten żywy teatr, było mi smutno. Nie był to miły widok. Po chwili skierowałam wzrok w dal – w morze. Zobaczyłam, jak po niewielkiej fali pływają inne łabędzie, mewy, rybitwy. Przeskakują z fali na falę i nurkują w wodzie, szukając tam apetycznych, świeżych rybek lub innych świeżych „dań”. Ich ruchy były energiczne, pełne życia, ciekawości, szybkości, bystrości, bo tego wymagało ich naturalne zajęcie, jakim jest zdobywanie sobie pożywienia w naturze. Skupiały się na tym i było widać, że to sprawia im przyjemność. Nie zauważały mnie i nie liczyły na moją pomoc. One same znajdowały to, co było dla nich najlepsze.

Co jakiś czas widziałam, jak mała mewa trzyma w swoim dziobku malutką rybkę – świeżą rybkę, którą sama przed chwilą złowiła. A w morzu roiło się od małych rybek i innych, wspaniałych dla ptaków smakowitości. Nie zauważyłam, aby te ptaki walczyły z sobą o pokarm, jak te na plaży. Nie słyszałam wrzasku, jazgotu. Nie poczułam złości, chciwości, zazdrości, nerwowości.

Patrząc na te dwie sceny, przypomniałam sobie moje spotkania z ornitologami, którzy nie byli zwolennikami dokarmiania ptaków, a szczególnie latem, wiosną, jesienią – porach roku, kiedy to ptaki mają mnóstwo dostępnych w przyrodzie pokarmów. Ich organizmy są tak zbudowane, że odżywiając się naturalnym, nie przetworzonym przez ludzi jedzeniem, rozwijają się najlepiej, dokonuje się w nich naturalna selekcja. Samodzielne zdobywanie pokarmów rozwija w nich naturalny instynkt, siłę, „inteligencję”, „zaradność”, odporność na choroby, itd. Takie osobniki przekazują te cechy swojemu potomstwu. Natomiast dokarmianie, a szczególnie , w tych porach, które wcześniej wymieniłam, „deprawuje”, rozleniwia i zatruwa te stworzenia.

Ptaki te zachowują się, jak żebraki i nie wykazują ochoty, aby same zadbać o siebie. Liczą na pomoc ludzi, zatracają naturalne, wspaniałe umiejętności zdobywania pożywienia, radzenia sobie samemu w każdych okolicznościach. Zapominają, że potrafią same zdobyć zdrowe, najlepsze dla nich pokarmy. Zapominają, że mają swoją mądrość, godność i popadają w niewolę uzależnień od człowieka, zależną od jego kaprysu, dobrej woli itp. Zdają się na łaskę lub niełaskę ludzi. Ich wolność jest wtedy mocno ograniczona. Z czasem pojawia się w nich złość i wyraźne roszczenie, kiedy nie otrzymują, tego, co zawsze było im dawane, bo już przecież przyzwyczaiły się, że ciągle dostają i że nie trzeba się o nic starać.

To, co dostają od ludzi jest dużo, dużo mniej wartościowe od tego, co mogły by znaleźć w morzu i nie tylko. A w morzu jest nieskończona obfitość pokarmów. Wymaga jednak od nich, aby zdać się na własny instynkt, na swoje zdolności łowieckie, wytrwałość, cierpliwość i spryt. Wymaga wiary w siebie. Daje w zamian wszystko co najlepsze, wolność, nieskończoną obfitość, zaufanie w swoją mądrość i moc, nieograniczoną przestrzeń. Wybór, jak zawsze zależy o danej istoty.